30 października 2018

Komiks - Sędzia Dredd: Heavy Metal Dredd

Pierwszą recenzję/opinię na niniejszym blogu poświęcę komiksowi wyjątkowemu, chociaż niekoniecznie pod względem bogatego przesłania czy genialnej fabuły.


Sędzia Dredd znany jest w naszym kraju głównie z dwóch filmów kinowych, jednak dzięki obecnemu rozwojowi rynku komiksowego polski czytelnik ma szansę zapoznać się z oryginalnym wcieleniem Dredda publikowanym na łamach brytyjskich magazynów komiksowych.

Recenzowany komiks oryginalnie wydawany był w odcinkach w latach 90 w magazynie Judge Dredd Megazine (osobny magazyn skupiony na uniwersum Dredda wydawany dawniej równolegle z magazynem 2000AD). W Polsce komiks został wydany w 2016 roku przez Studio Lain jako Sędzia Dredd: Heavy Metal Dredd.


W pierwszym zdaniu określiłem ten komiks jako pozycję wyjątkową, dlaczego? Otóż był to pierwszy wydany w Polsce po długiej przerwie album dotyczący postaci Sędziego Dredda, w dodatku album ten nie jest osadzony bezpośrednio w świecie znanym z poprzednich wydanych u nas historii. Na czym polega różnica - gdyby chodziło o komiks DC, to Heavy Metal byłby elseworld'em, zgodnie z tą analogią opisałbym go jako pewnego rodzaju pastisz uniwersum Dredda stawiający na humor bezpośredni i brutalny. Wyjątkowym i nieco kontrowersyjnym był więc wybór tego albumu do rozpoczęcia serii komiksów o tym bohaterze, można jedynie przypuszczać, że Studio Lain podjęło tą decyzję w oparciu o nazwisko czołowego ilustratora tego albumu, Simona Bisleya, którego popularność w naszym kraju nie słabnie od lat 90, kiedy to polski czytelnik po raz pierwszy mógł zapoznać się z jego pracami. Z perspektywy czasu widzę, że była to dobra decyzja wydawnictwa, obecnie nie byłoby miejsca na tak odmienną pozycję dotyczącą postaci Sędziego Dredda.


Na album składa się 20 krótkich historyjek, w tym 18 6-stronicowych i po jednej o długości 5 i 7 stron. Kanoniczne odcinki Dredda zwykle pełne są czarnego humoru i odniesień do aktualnych wydarzeń politycznych, natomiast w niniejszej antologii historyjki są raczej humorystyczne, bez większego związku z główną serią czy konkretnymi wydarzeniami (ewentualnie z tytułowym gatunkiem muzyki, metalem, i jego postrzeganiem w społeczeństwie), humor też jest nieco odmienny i dużo w tym komiksie graficznej brutalności. Historyjki można podzielić na kilka zbiorów, wraz z chronologią ich powstawania zmieniali się ich twórcy (głównie ilustratorzy, bo scenariusze do większości historii są autorstwa Alana Granta i Johna Wagnera), według tego klucza oceniam:
  • 3 pierwsze historyjki stanowią dość wysoki poziom, ilustracje Simona Bisleya są dobre (stylistycznie zbliżone do tych z "Batman/Sędzia Dredd: Sąd nad Gotham"), a i scenariusze naładowane są dużą dawką humoru (porównanie do komiksów o Lobo jest zasadne).
  • Czwarta historyjka zilustrowana została bardzo porządnie przez Colina MacNeila, a scenariusz tej historii wcale nie jest gorszy od poprzednich.
  • Historyjka 5 jest nieco mniej humorystyczna, ale ponownie okraszona ładnymi ilustracjami Bisleya.
  • W historii 6 Dean Ormston naśladuje styl Bisleya, dzięki czemu ilustracje są całkiem niezłe, ta historyjka jest niejako kontynuacją historii 5, również mało w niej humoru, ale generalnie oceniam tą historię jako lepszą niż średnią.
  • Historie 7-14 narysowane zostały przez Johna Hickletona (drugiego głównego ilustratora niniejszego albumu), scenariusze napisało natomiast kilku różnych autorów. Kreska Hickletona jest znacznie bardziej jednolita względem rysunków Bisleya, o ile sam rysunek jest więc ciekawy, to mogące, lub nie, podobać się kolory nadają historiom wyjątkowego uroku. Mnie osobiście pod kątem graficznym te odcinki średnio się podobają, wydaje mi się jakby rysownik przygotował ilustracje do publikacji czarno-białej, jednak kolory były wymogiem redakcyjnym i musiały zostać dodane. Jest to tylko moje przypuszczenie, bo jak pisałem wyżej - kolory są nieco "szalone" i nadają pewien klimat, możliwe więc że to moje osobiste preferencje negują chęć artysty do opublikowania całości w obecnej formie. Pod względem fabuły historie 7 i 8 nie są złe, 9 jest jednak znacznie słabsza. Historie 10 i 11 utrzymane są w nieco poważniejszym tonie, a satyra jest znacznie bardziej subtelna, także 12 historia jest lekko poważniejsza, a plusem jest gościnny występ sędzi psi Karyn (znanej wcześniej z historii wydanej u nas przez Egmont "Sędzia Dredd: Fetysz"). 13 i 14 historia to opowieść dwuczęściowa, przy czym historia 14 ma 7 stron, a obie części bardziej przypominają standardowe historie o Dreddzie niż ich parodię.
  • Historia 15 jest jedną ze słabszych historii z tego albumu.
  • Historie 16-19 zilustrowane zostały przez Bisleya, przy czym historia 16 jest nad wyraz ładnie wykonana, niestety w następnych historiach styl rysownika powoli ewoluuje w kierunku karykaturalnym/"konturowym". Generalnie najbardziej ciekawe ilustracje Bisleya w albumie są w historiach 5 i 16, dalej historia 2 i 3, a na koniec 1 i 17-19. Co do fabuły - historia 16 raczej średnia, w historii 17 twórcy po raz kolejny (także w komiksach o innych postaciach) -uwaga spoiler?- uśmiercili Świętego Mikołaja -koniec spoilera-, więc mocno humorystyczna historia. 18 historia jest bardzo absurdalna i nieco ohydna, ale mnie osobiście rozśmieszyła, z kolei historia 19 to swoiste pożegnanie Bisleya i najsłabsze jego prace w tym albumie, scenariusz także jest niezbyt ciekawy i bardzo absurdalny.
  • 20 historia z rysunkami Brendana McCarthyego zamyka niniejszy album, przy czym jest to najkrótsza historia, bo tylko 5-stronicowa. Rysunki są w porządku, a sama historia zostawia uśmiech na twarzy będąc dobrym zwieńczeniem albumu.

Sędzia Dredd: Heavy Metal Dredd jest ciekawą pozycją na polskim rynku wydawniczym. Mogę polecić go osobom, które podobnie jak ja odbierają komiks jako połączenie scenariusza z ilustracjami (nie jest to oczywiste, większość czytelników skłonna jest przeczytać dobrą fabułę ze szkaradnymi ilustracjami, przykładem niech będzie Runaways, dla mnie jest to niezrozumiałe), bowiem oceniany tutaj album pochwalić się może wieloma umiejętnie skomponowanymi planszami wykonanymi w starym dobrym niekomputerowym stylu. Nie polecam go więc osobom, które skupiają uwagę na scenariuszu, tutaj szczątkowa fabuła jest pretekstem do pokazania plejady dziwnych postaci i brutalnych sposobów na zakończenie ich "czasu ekranowego". Moja ocena tego albumu może być tylko całościowa, poszczególne historyjki są krótkie i proste, nie ma więc potrzeby oceniać ich osobno w sposób liczbowy.

MOJA OCENA: 6/10


Sędzia Dredd: Heavy Metal Dredd
Wydawnictwo: Studio Lain
Rok wydania: 2016
Scenariusz: Alan Grant, John Wagner, John Smith, Jim Alexander, David Bishop
Rysunki: Simon Bisley, John Hicklenton, Dean Ormston, Brendan McCarthy, Colin MacNeil
Tytuł oryginalny: Judge Dredd: Heavy Metal Dredd
Źródło oryginalne: Judge Dredd Megazine 1.14, 1.16-1.19, 2.13, 2.19, 2.21-2.25, 2.34-2.36, 2.61-2.62, 3.15, 3.17, 3.33
Rok wydania oryginalnego: 1991-1997


Jako że to mój pierwszy merytoryczny post, to krótko o ocenie - staram się oceniać media w skali 1 do 10, przy czym dla większości dzieł popkultury wykorzystuję przedział 4-8. Na ocenę składa się wszystko, jeśli przykładowo fabuła filmu jest słaba a aktorstwo tragiczne, to ocenę w okolicy 4 może on dostać za profesjonalną scenografię czy świetną muzykę. Są oczywiście dzieła jakie oceniam powyżej/poniżej tego przedziału, ale jest ich niewiele.

Chciałbym również w ramach niniejszego postu zainteresować czytelników wydanymi w Polsce komiksami pochodzącymi z magazynu 2000AD. Niedawno natknąłem się na interesujący blog "2000 AD PL" dotyczący w dużym stopniu powyższego tematu. Co prawda w momencie pisania niniejszego postu blog ten nie otrzymuje częstych aktualizacji, jest jednak dobrą bazą dotyczącą dawniej wydanych w naszym kraju komiksów. Osobiście dowiedziałem się dzięki niemu o kilku pozycjach, których nie sposób znaleźć np. na Alei Komiksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz